niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 1

Oczami Sashy

Harry, Zayn, Niall, Liam i Louis. To ta piątka chłopaków z którymi sie zaprzyjaźniłyśmy. Tak naprawde dzieki nim uwierzyłyśmy w swoje marzenia i dzieki nim teraz jesteśmy takie, a nie inne.
Naprzeciwko mnie mieszka Dagmara. Koło niej Zayn i Liam.
Louis i od niedawna mieszkający po sąsiedzku Niall mieszkają po mojej prawej stronie, 
a po lewej stronie mieszka Harry.
Z Liamem, Louisem, Zaynem i Harrym znaliśmy sie wcześniej.
Chłopcy zgłoili sie do ,,X Factora", każdy solo. Później stali sie bandą do której doszedł Niall.
No i takim sposobem ja i Daga poznałyśmy Nialla.
Chłopcy mimo, że zajeli 3 miejsce to Simon podpisał z nimi kontrakt.
No teraz jakby nie było są sławni. Cieszymy sie z ich szcześcia, ale teraz praktycznie sie nie widujemy. Chłopcy mają próby, koncerty i jeszcze co do tego dochodzi trasa, która zaczyna im sie za niecały tydzień.
No wiadomo chłopcy nie chodzą do szkoły tak jak my, ale biorą prywatne lekcje.
Widujemy sie z chłopcami w każdy czwartek i sobote. Bo w inne dni nie ma szans.
My szkoła i lekcje, a chłopcy brak czasu.
Dni mijały, a do trasy chłopców coraz bliżej.
Starałam sie byc silna, bo Daga to już dzień przed ich wyjazdem zaczeła sie rozklejac.
No ale ile mogłam wytrzymac ?! Przecież to jest sześc miesiecy. Sześc miesiecy, bez moich chłopców.  
Nie było mnie na lotnisku. Nie mogłam pozwolic na to, żeby ktoś widział mnie w takim stanie.
Nie pożegnałam sie. Jeszcze w ostatniej chwili chciałam odpalic samochód,(choc nie mam prawa jazdy) jechac na lotnisko i wtulic sie w moich 5 idiotów, ale nie.
Moja cholerna duma mi na to nie pozwoliła.
Chłopcy starali sie do mnie do dzwonic w sumie tak samo jak Daga. Ale za każdym razem odrzucałam połączenie. 
Wmawiałam sobie, że przecież to dla mojego dobra. To dla mojego dobra nie pojechałam sie pożegnac z przyjaciółmi.
Poniedziałek:
Nie poszłam do szkoły mówiąc tacie, że jestem chora. Nie miałam siły ani checi, patrzec na to samo dzień po dniu. Tak samo było w kolejne dni, aż do nastepnego poniedziałku.
W końcu tak dla własnego dobra stwierdziłam, że pójde do szkoły.
Dagmara była w lekkim szoku jak mnie zobaczyła w sumie jak, każdy.
Ja też byłam, jak paczyłam do lustra.
-Sasha, wszystko w porządku?!
Każdy kogo mijałam na korytarzu albo zadawał takie głupie pytanie, albo wlepiał swoje oczy w moją osobe.
Za każdym razem taką osobe ignorowałam.
W kolejnych dniach było coraz lepiej, aż w końcu po miesiącu wszystko było jak dawniej.
Tylko z jednym małym brakiem.
Brakiem chłopców. No tak chłopcy od czasu, do czasu dzwonili, pisali, ale to nie było to samo.
Nastepne dni i tygodnie ciągneły sie nie ubłagalnie. Chłopcy z czasem przestali dzwonic i z czasem nawet pisac.
-Jeszcze miesiąc. Sasha wytrzymasz!-To były czeste słowa które krzyczałam nocą do poduszki.
Przed przylotem chłopców, byłam inna? Taka jak kiedyś!
No tak w prawdzie miesiąc po wylocie chłopców było bodrze,
Ale teraz jest świetnie!
...
Dzwonek do drzwi. No tak, to pewnie Dagmara.
-Sasha?! Wyglądasz...tak jakoś inaczej. Ty w spudnicy?!
-Wchodzisz?! Czy bd sie tak gapic?!
-No, ale za chwile musimy jechac na lotnisko.
-Tylko mam ubrac buty i wziąśc klucze.

*10 min później* LOTNISKO

Stałam i patrzyłam na drzwi którymi mieli wejśc chłopcy.
-Samolot lecący z Japoni już wylądował.
Drzwi sie otworzyły. Ludzie witali sie ze swoimi rodzinami, a my z Dagą stałyśmy jak słup, bo chłopców nie było.
-Może nie przylecieli tym samolotem?!
-Nie, Louis dzwonił i powiedział, że tym przylecą.
-Może sie spóźnili?
-Czekaj musze zadzwonic.
Wlepiałam swoje ślepia w drzwi. Podeszłam bliżej. Stałam tak jeszcze chwile, ale już zwątpiłam.
Szłam w strone Dagmary, która nie wyglądała dobrze.
-Daga?! Co sie stało.
-Nic, problemy rodzinne.
-Ej, wracamy, bo chłopcy raczej nie przylecieli tym samolotem.
-Na sto procent tym, tylo nwm  może sobie śpią hah.
-No tak, tak. Ide do WC.
-Okej, ja tu jeszcze poczekam.
Szłam do WC tak jak powiedziałam. Załatwiłam swoją potrzebe i wróciłam do Dagi, która czekała.
Czekała z tymi 5 idiotami.
-Mówiłam, że przylecieli.
Podleciałam do nich i sie w nich wtuliłam. Tego mi brakowało.
Płakałam, ale to były łzy szcześcia.
-Nie płacz, już jesteśmy-Liam.
-Tak bardzo teskniłam.
-My też. Ale najbardziej to chyba Harry-Louis
Popatrzyłam sie na Harrego był troche speszony.
-Jesteś dla mnie jak siostra-wydusił po chwili.
-A ty dla mnie jak brat.
-Ej wiecie na co wpadł Niall jak lecieliśmy?!-Liam
-Nie.
-Żebyśmy za tydzień lecieli do Hiszpani, bo i tak jutro macie zakończenie szkoły.
-No, dobry pomysł Niall-Daga.
-Ej, a tak już troche zbaczając z tematu. Od kiedy Sasha nosi spódnice?!-Zayn
Wszyscy zaczeli sie tak dziwnie na mnie patrzec.
-No, właśnie sama nwm.
Po troche lekkim zamieszaniu wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do domu.
_____________________________________________________
Dobra wiem krótki ale nadrobi sie to w next rozdziale :p

2 komenki = 2 rozdział <3

DARSON :)











4 komentarze:

  1. Fajny rozdział, ale proponuje byś bardziej opisywała sytuacje które są zawarte w tekście.
    No więc pewnie Sascha i Harruś
    Dagmara i Zayn? Tego nie jestem pewna ale być może :P Hahaha
    I jestem heppy bo jadą do Hiszpanii a ja kocham to miejsce. Więc jeśli coś chciała byś o nim wiedzieć to pytaj na
    speak-softly-love-one-direction.blogspot.com
    Jeżeli masz chęć oczywiście :P
    Pozdrawiam :PP :* <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominuje cię do Versatile Blogger Award więcej informacji na moim blogu:**

      Usuń
  2. Mi się bardzo podobało :)
    Ah ten Harry <3
    Ciekawa jestem jak będzie w Hiszpanii więc czekam z niecierpliwością na kolejny.

    Zapraszam
    http://bo-takie-jest-zycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominuje cię do Versatile Blogger Award XD

    OdpowiedzUsuń